Najlepsze lornetki do obserwacji ptaków (cz. 1 otwarty mostek)

(fot. Marek Zarzycki)

Jaka jest najlepsza lornetka na ptaki?

Planując wydanie bez mała 10 000 zł na lornetkę, użytkownik chce przed podjęciem decyzji poznać różne punkty widzenia i swój chciałem tu przedstawić. Moje przeglądy lornetek wartych uwagi zaczęły się tu, na Forum Przyroda w 2010 roku. Pierwszy wpis kończył się listą najdroższych lornetek, zrezygnowałem jednak z ich bezpośredniej oceny. Dotarcie do wszystkich najlepszych lornetek jakie są na rynku, porównanie każdej z każdą i wyrobienie sobie zdania czym się od siebie różnią wymagało czasu. Do tego dochodziły zmiany na rynku i idące za nimi decyzje nabywców i konkurencji. Raptownikiem chyba nie jestem, bo też i domyślam się, że ten artykuł wzbudzi spore zainteresowanie. Ostatecznie stwierdziłem, że głównym wyróżnikiem najlepszych lornetek na ptaki jest ergonomia. Zdecydowałem się więc na przedstawienie wybitnych lornetek do obserwacji ptaków w dwóch odsłonach. Zaczynam od tych najbardziej rozbudzających wyobraźnię i ostatnio najpopularniejszych: z otwartymi mostkami, część druga o lornetkach niegorszych optycznie ale o konstrukcji klasycznej pojawi się w krótce.

Przedstawione tu lornetki podążają za pierwszym z dwóch moim zdaniem najsilniejszych trendów w konstruowaniu najlepszych lornetek. Jest nim zdefiniowanie optycznej doskonałości jako dużego, możliwie najbardziej płaskiego i ostrego do brzegów pola widzenia, kosztem rozmiarów i innych aberracji optycznych. Poniżej przedstawiam zatem w kolejności chronologicznej 3 … i pół lornetki, które za tym trendem podążyły. Ich wspólną cechą jest ergonomia – wynaleziona i wypromowana przez Swarovskiego konstrukcją długich tubusów połączonych dwoma mostkami z otwartą przestrzenią umożliwiającą oplecenie palców i pewny chwyt. Poniższa tabela pokazuje, że lornetki te wiele się od siebie nie różnią parametrami.

Wszystkie one są też optycznymi doskonałościami. Ich nabywcy jednak mają jednak również bardzo wysokie oczekiwania, uzasadnione ceną ok. 10 000 zł jaką za nie płacą. Są między tymi lornetkami znaczące różnice, które obserwatorzy powinni poznać i wziąć pod uwagę.

Swarovski EL Swarovission

Swarovski Swarovission

Swarovski Swarovission (fot. Łukasz Szeląg)

Pod koniec XX wieku Swarovski oferował znakomite lornetki SLC ale dostrzegł zainteresowanie ich optyką właśnie ze strony ornitologów i zaczął pracować nad sprzętem dedykowanym do uprawiania tego właśnie hobby. I tak w 1999 roku wprowadził do swojej oferty zupełnie nowatorską konstrukcję lornetki EL: nie tylko elegancką ale i bardzo ergonomicznie zaprojektowana. Jak to często w przypadku rewolucji bywa, innowacja ta spotkała się z entuzjastycznym odbiorem ze strony użytkowników i zrzędzeniem ze strony recenzentów. Również we mnie seria EL wzbudziła bardzo mieszne uczucia, bo wyraźnie ustępowała pod względem jakości obrazu flagowej serii Swarovski SLC. W oczy rzucała się zwłaszcza spora nieostrość na brzegach pola widzenia i wyraźna aberracja chromatyczna. Bardzo pozytywne przyjęcie rynkowe oraz niespodziewane powodzenie tej konstrukcji wsród myśliwych, do których początkowo kierowana nie była, spowodowało, że Swarovski serię EL nadal rozwijał, jednocześnie seria SLC traciła na znaczeniu i niestety na jakości. W końcu producent wprowadził standard Swarovission – swoja flagową serią lornetek z najlepszą transmisją i dużym idealnie płaskim polem widzenia.

Już przy pierwszym kontakcie ze Swarovskim rzuca się w oczy elegancja i mechaniczna doskonałość lornetki. Obudowa jest wykonana z odlewu magnezu i bardzo starannie pokryta zielonym dardzo dobrze wybranym materiałem, który trudno nazwać gumą. Daje zarówno doświadczenie produktu wysokiej jakości, jak i zaufanie na granicy pewności, że będzie to sprzęt trwały. Żaden z użytych materiałów z jakimi mamy tu kontakt nie pozostawia co do tego złudzeń. Śruba ostrości opiera się na mechanizmach bezsmarowych, aby uniknąć zmian w szybkości pracy w zależności od temperatury. Jak raportowali zaniepokojeni użytkownicy, mechanizm ten klekocze jeśli lornetką potrząśniemy. Jest to zjawisko normalne i znane producentowi i trzeba się z tym po prostu pogodzić. Śruba ostrości chodzi bardzo elastycznie. Tylko w starych lub wyeksploatowanych egzemplarzach pojawiają się nieznaczne luzy. Absolutnym mistrzostwem świata są muszle oczne. Schowane bardzo elegancko wpasowują się w korpus lornetki, a swoje funkcje znakomicie spełniają przy wysunięciu. Pod względem jakości wykonanie moim zdaniem absolutnie najlepsza lornetka na rynku, dająca coś co można tylko nazwać Swarovski experience.

Obraz jest jasny, mało powiedziane: jest porażająco jasny. Cechą wszystkich lornetek tego producenta jest doskonałe oddanie bieli we wszystkich lornetkach, po prostu obraz jest biały jak nigdzie. Chłodno biały, bo chłód ten wprowadza wciąż widoczna aberracja chromatyczna. Główną cechą obrazu w Swarovission jest wspomniane duże idealnie płaskie pole widzenia możliwe do uzyskiwania dzięki wprowadzeniu dość skomplikowanych okularów. Generuje to jednocześnie jednak największą jak dla mnie wadę tej lornetki -krzywiznę pola. W zachodnich recenzjach opisywane jest to jako “rolling-ball effect“. Artefakty pojawiają się kiedy w czasie obserwacji wykonujemy ruch panoramiczny, a najwyraźniej to widać gdy znajdują się przed nami drzewa, a odwzorowanie optyczne w lornetce powoduje, że elementy przestrzenne, jak pionowe pnie wyginają się dopasowując do spłaszczonego pola. U mnie to wywołuje zawroty głowy i z tego co zauważyłem ok. 20% obserwatorów ma z tą wadą podobne problemy. Około 20% obserwatorów w ogóle tego nie dostrzega. Większość zaś nie uważa tego za problem.

Dodatkowy kosztem jaki płacimy za tą jakość obrazu jest znaczne wydłużenie tubusów, co utrudnia ich stabilne utrzymanie przy oczach. Śruba ostrości położona daleko z przodu, wymusza trzymanie lornetki poza środkiem ciężkości, raczej z przodu. Obiektywy lornetki mają jednak znaczną masę i przeważają ją ku tyłowi, powodując przemęczenie rąk. Im lornetka jest większa tym problem ten jest bardziej dotkliwy. A nabywca lornetek Swarovission ma do wyboru 3 opcje wielkości 32, 42 i 50mm i źrenicy wyjściowej od 3 do 5mm. W przypadku najmniejszych lornetek 32mm problem z równowagą jest niezauważalny, w największych 50mm już dość uciążliwy. Mimo, że jestem miłośnikiem lornetek 12×50, Swarovission EL 12×50 wydaje mi się już zbyt ciężka i nie wygodna w operowaniu, podczas gdy do Leica Ultravid 12×50 nie mam najmniejszych zastrzeżeń.

Dziś Swarovski EL jest swojego rodzaju wzorcem i punktem odniesienia dla obserwatorów, jak i producentów optyki. Bycie pierwszym daje mocną pozycję innowatora i producenta oryginału, nie znaczy jednak, ani że oferowany produkt jest pozbawiony wad, ani że jest tak samo dobry dla wszystkich. Niemniej jednak Swarovission została zaakceptowana przez ogromną większość obserwatorów i nie wyobrażam sobie podejmowania decyzji o zakupie tego typu lornetki bez uważnego obejrzenia tej wzorcowej serii.

Nikon EDG (v.1)

Nikon EDG open hinge

Nikon EDG (bhphotovideo.com)

Pierwszym konkurentem, który zareagował na Swarovski revolution był Nikon, który w 2008 wprowadził otwarte mostki w serii EDG. Lornetki te pojawiły się najpierw na rynku amerykańskim ale zostały zapowiedziane na rynku globalnym. Niestety nie stały się nigdy ani łatwo dostępne ani popularne, a 2 lata później zostały wycofane z oferty i zastąpione serią EDG o klasycznej konstrukcji. Nigdy nie widziałem lornetki EDG w wersji z otwartymi mostkami. Z jednej strony trudno przypuszczać by z tymi otwartymi było inaczej z drugiej strony przyczyny stojące za decyzja Nikona wciąż pozostają nieznane. Lornetki obecne na rynku współcześnie, są jednak absolutnie wybitne i jeśli chodzi o jakość obrazu niczym Swarovission nie ustępują. O nowej serii EDG szerzej będzie w części drugiej artykułu.

Zeiss Victory SF

Zeiss Victory SF (fot. Marek Zarzycki)

Zeiss do wypuszczenie lornetki premium z otwartymi mostkami potrzebował jeszcze więcej czasu. Może wiązało się to z pozyskaniem do współpracy całego zespołu konstruktorów, bo SF i EL zaprojektowały dokładnie te same osoby. I tak po 15 latach (w 2014 roku), przy okazji odświeżania całej linii Victory, Zeiss zaprezentował serię SF o rozlicznych pozornie tylko drobnych udogodnieniach. Okazały się one bardzo celne i z tego względu moim zdaniem najlepiej serię EF opisuje wyrażenie: mała rzecz, a cieszy.

Cechą nowej serii Victory Zeissa jest bardzo ascetyczna linia stylistyczna. Lornetki zaprezentowane po raz pierwszy były w kolorze szarym i wyglądały nawet mniej imponująco. Zeiss spotkał się z krytyką, że tak drogie instrumenty wyglądają marnie i w niedługim czasie zostały przepakowane w bardziej klasyczną czarną obudowę. O ile w naturze obie wersje wyglądają dobrze i zacnie, na zdjęciach czarne prezentują się moim zdaniem rzeczywiście znacznie lepiej. Materiał, który pokrywa lornetkę jest bardzo dobrej jakości, nieco matowy, w przeciwieństwie do Swarovission nie ma tak ziarnistej struktury ale też dobrze i stabilnie leży w rękach, nie ma mowy o żadnym wyślizgiwaniu.

Zeiss Victory SF jest nieco, kilka mm, dłuższa od Swarovission, ma inaczej skonstruowane muszle oczne, które szczerze mówiąc nie dają dobrego pierwszego wrażenia, jednak są metalowe, wykręcane i bardzo solidne o czym przekonałem się w terenie. Największą różnicą w stosunku do konkurencjnej EL jest jednak ergonomia. Lornetka Zeiss została zaprojektowana tak, żeby trzymana przy oczach w pozycji obserwacyjnej znajdowała się w stanie równowagi. Osiągnięto ten efekt przesuwając śrubę ostrości bliżej centrum, w ten sposób gdy trzymamy lornetkę w środku ciężkości pierścień ten w zależności od wielkości dłoni trafia pod wyprostowany pierwszy lub drugi palec, pozwalając reszcie oplatać tubusy. O ile oplatanie jest istotą ergonomii również w przypadku Swarovskiego, to jednak jak wspomniałem znajdująca się blisko nosa śruba ostrości wymaga albo niefizjologicznego ułożenia palców albo rezygnacji z prawidłowego balansu lornetki w dłoniach. Przy takim zbalansowaniu, aż się prosi o dluzsze i wieksze modele Zeissów, np. 50mm. Sama śruba ostrości ma moim zdaniem też lepszą kulturę pracy, opór i szerokość niż u Swarovskiego i Leica. Pod względem ergonomii Zeiss Victory SF to zdecydowanie najlepiej zaprojektowana lornetka. To naprawdę działa i za to Zeissowi należą się duże brawa.

Jeśli chodzi o jakość obrazu to Zeiss jest oczywiście inną wersją optycznej doskonałości. Moim zdaniem wyróżniają ją trzy aspekty. Zeissowi udało się nieznacznie poszerzyć pole widzenia, jest to łatwo zauważalne w terenie w przypadku modelu 8×42. Pole to jest ostre aż po brzegi, bo zastosowano w niej choć na mniejszą skalę niż w Swarovission, technologię optycznego spłaszczania obrazu. Domyślam się, że będzie to dla niektórych użytkowników wadą dla innych zaletą. Dla mnie uniknięcie nadmiernej krzywizny pola, która pojawia się jako tocząca kula oznacza, że z tej lornetki mogę po prostu normalnie korzystać. Drugim, choć mniej istotnym aspektem jest charakterystyka aberracji chromatycznej. Występuje tu tylko poprzeczna, pojawiająca się w niektórych sytuacjach obserwacyjnych ciemnogranatowo zabarwiona obwódka. U Swarovskiego jest ona jaśniejsza i wyraźniejsza ale pojawia się dalej od centrum, dodatkowo jednak występuje tez nieznaczna aberracja podłużna, odpowiedzialna za chłodną kolorystykę obrazu. Nie sądzę jednak by te akurat różnice były dla kogokolwiek decydujące o wyborze. Znacznie istotniejsza jest trzecia różnica: zółtawe zabarwienie obrazu. Zeiss daje lekko ciepły odcień. Moim zdaniem bardziej naturalny, jednak osoby przyzwyczajone do używania optyki Swarovskiego zauważają tą różnicę i nie wszystkim się to spodoba.

Trudno niestety trafić na okazję do obejrzenia i porównania tej lornetki w terenie. Dzięki uprzejmości Zeiss używałem Victory SF przez kilka miesięcy i pokazywałem na kilku zjazdach i spotkaniach. Muszę powiedzieć, że tak jak nie byłem, tak nadal nie jestem zwolennikiem długich lornetek z otwartym mostkiem. Ale muszę też i przyznać, że implementacja tej konstrukcji zaproponowana właśnie przez Zeiss najbardziej przypadła mi do gustu. Moim zdaniem to właśnie czynnik ergonomiczny oraz wrażliwość na efekt toczącej się kuli w Swarovskim powinien zadecydować o rozejrzeniu się przed zakupem za Zeiss SF.

Leica Noctivid

Leica Noctivid (fot. Marek Zarzycki)

Leica była i pozostaje mocnym graczem na rynku optyki obserwacyjnej. Od lat główny nacisk firma kładzie na kompaktowość instrumentów które projektuje. Firma niestety popadła w ostatnich latach w poważne problemy finasowe, które przeszły niemal niezauważone, bo cały czas nadążała za rynkowymi nowościami w dziedzinie lunet, a w 2016 roku zaproponowała lornetkę super-premium w konstrukcji otwartych mostków. Tą lornetkę miałem najkrócej w rękach. Moim zdaniem Leica Noctivid jest silnie wzorowana na Swarovission ale jest ciezsza i bardziej pancerna. Ergonomicznie leży podobnie w rękach i pod palcami. Zastosowano w niej muszle oczne podobne do tych znanych z modeli Ultravid. Podobnie jak EL jest też obłożona gumową, czarną osłoną. Na brzegach pola widzenia wykazuje podobny poziom aberracji chromatycznej. Z tego co zauważyłem nie wykazuje jednak efektu toczącej się kuli.  Mnie się wydaje mniej atrakcyjna, i przemyślana estetycznie i kolorystycznie niż EL. Jeśli chodzi o koncepcję stylistyczną, to seria ta przypomina bardziej nowe lornetki Trinovid niż ultrakompaktowe Ultravid. Obraz w Noctivid jest jednak wyraźnie lepszej jakości niż Ultravid HD Plus. Różnice sprowadzają się do spłąszczonego pola widzenia, lepszej korekcji brzegów obrazu i oddania bieli. Ze względu na rozmiary, cenę i moje wspomniane wcześniej preferencje, moim zdaniem linia Ultravid wciąż wydaje się znacznie atrakcyjniejsza.

Wielkim nieobecnym tego zestawienia jest niestety Kowa. Lornetki serii Genesis są wspaniałe ale to stara konstrukcja i nie dorównują opisanej tu Wielkiej Czwórce. Ewentualna premiera Kowa open bridge jest już od lat wyczekiwana i byłaby z pewnością entuzjastycznie przyjęta przez ptasiarzy.

W drugiej części opisane są pozostałe lornetki segmentu premium, z mostkiem centralnym. Dziś już są kojarzone z innowacyjnością ale nie są gorsze optycznie, nieznacznie tańsze i lepiej znane na rynku.

Posted in Lornetki, Sprzęt and tagged , , , , , , , , , , , , , , , .

5 Comments

    • To fakt, Noctivida nie mialem w terenie na szyi. Najbardziej mi przypomina Swara, ergonomia i optyka ale jednak obudowa robi gorsze wrazenie niz EL. Za to krzywizna pola mniejsza.
      Jak dla mnie jej najwieksza slaboscia jest po prostu cena Ultravid 🙂

    • W zeszlym tygodniu zeiss byl najdrozszy, o jakies 200zl 🙂
      Wszystkie 4 (+Nikon EDG) sa tak naprawde w tej samej cenie, pewnie waluty byly przeliczane po innym kursie.

      A Nikona i Zeissa juz widziales?

  1. W zestawieniu Swaro wypada na tanią markę 😉
    z drugiej strony, na tym poziomie 1000zł. a tym bardziej 250EUR, nie gra chyba roli.

Comments are closed.