Najlepsze lunety do obserwacji ptaków

W niniejszym artykule chciałbym zrobić przegląd najlepszych lunet do obserwacji ornitologicznych. Główną cechą wszystkich tych lunet jest daleko posunięta bezkompromisowość, która dotyczy rozwiązań optycznych i konstrukcyjnych, lecz z którą wiążą się niestety znacznie wyższe koszty. Po co wydawać 10 000 zł na lunetę? Moim zdaniem, nie jest to wcale rzecz konieczna. Wielu osobom wystarczy po prostu bardzo dobra luneta, na którą obecnie trzeba poświęcić kwotę w okolicach 7-8 tysięcy złotych. Szerzej opisałem te lunety w artykule: Optymalne luenty dla wymagajacych

Kupując jednak lunetę za ok. 10 000 zł, powinniśmy oczekiwać albo tego, że dostaniemy za te pieniądze możliwie najlepsze narzędzie służące niemal do codziennego użytku (porządny kawał sprzętu terenowego) lub tego, że będzie ona po prostu najpełniejszym spełnieniem naszych marzeń o tym, jak ptaki powinny wyglądać w lunecie.

Moim zdaniem, obserwatorzy prowadzący obserwacje dorywczo i systematycznie, to osoby diametralnie różniące się od siebie, zarówno stylem pracy, jak i potrzebami. O ile amatorzy wychodząc w teren kierują się pogodą i dniem tygodnia, o tyle terenowcy kierują się optymalnym przedziałem czasowym wymaganym do wykrycia danego gatunku. Ten czas jest to niestety często wczesny ranek lub wieczór. Ponadto, w Polsce mamy średnio tylko 120 dni słonecznych w roku. Reasumując: o ile luneta amatora pojawia się w terenie tylko przy ładnej pogodzie, a resztę czasu przeleży ona w szafie, luneta zawodowca spędzi większość czasu w terenie i to w najbardziej niesprzyjających warunkach. Stawia to optyce znacznie wyższe wymagania – co do trwałości i jakości obrazu.

O bezkompromisowej lunecie powinni więc, moim zdaniem, pomyśleć następujący obserwatorzy:

  1. Ci, którzy wiedzą, że obserwacja ptaków to jest coś, co kochają i wiedzą, że pozostanie to integralną częścią ich życia. Dodatkowo, w terenie przebywają bardzo często, powyżej 200 dni w roku, więc bardzo często obserwują w niesprzyjającym oświetleniu. Przeglądanie odległych ptaków na wybrzeżu, obserwacje gęsi na zbiornikach czy też siewkowe podczas migracji, to typowe obiekty obserwacyjne wymagające najlepszej dostępnej lunety.
  2. Obserwatorzy, których po prostu na to stać bez większych wyrzeczeń: często dużo pracują w innym zawodzie, kiedy więc wybiorą się już w teren, chcą czerpać maksymalną przyjemność z czasu wolnego. Pieniądze należą bowiem do dóbr odnawialnych, a czas do nieodnawialnych. Mimo tego, że w terenie spędzają niewiele czasu, to ich oczekiwania są bardzo wysokie.
  3. Osoby, które nie lubią zaprzątać sobie zbyt często głowy sprzętem, czyli tacy, którzy raz chcą kupić i mieć spokój. Lunety nie tracą znacząco na wartości na przestrzeni lat. Podobnie jak samochody, te najlepsze– tracą swoją jakość najwolniej. Oczywiście, spokój ten jest pozorny, ponieważ co ok. 5-10 lat, zdarza się rewolucja i pojawia się luneta lepsza, niż wszystko dotąd dostępne. Kupujemy sobie więc tak naprawdę okołu 5 do 10 lat spokoju…

Czy tak naprawdę potrzebujemy najlepszej lunety? To zależy, ponieważ tak znaczący wydatek można jednak zracjonalizować. Jeśli podzielimy cenę najdroższej lunety przez owe 2000 dni obserwacyjnych w ciągu 10 lat, to widzimy, że za lunete płacimy 6,5 zł/dzień. Przy następnej wizycie w terenie, warto o tym pomyśleć w tych kategoriach… Początkujący, którzy często nie do końca wiedzą, czego chcą i po dwóch sezonach nudzą się nowym hobby, powinni zachować umiar w wydatkach, bo nawet używanie lunety za 4 tysiące, może okazać się w ich przypadku o wiele droższe.

W przeciwieństwie do lunet optymalnych, nastawionych na wysoką jakość za rozsądna cenę, lunety bezkompromisowe trudno między sobą porównywać. Każda z nich daje oczywiście wysokiej jakości obraz i nabywca będzie z niego z pewnością zadowolony, lecz każda z nich ma też pewne unikalne cechy konstrukcyjne, które zależą od preferencji lub decydują o szczególnych zastosowaniach czy zadowoleniu w czasie długotrwałego użytkowania. Głównymi takimi cechami są: sposób ostrzębia, pokrycie korpusu, uzyskiwanie jak największych pól widzenia (przeglądowa), uzyskiwanie jak największych powiększeń (odczyty obrączek) czy też łatwość adaptacji do fotografii. Poniżej przedstawiam te lunety w kolejności mniej więcej chronologicznej w jakiej wchodziły na rynek, a zatem XXI wiek rozpoczyna się od Swarovski ATS.

Swarovski ATS/ATM 25-50×80

Wprowadzając w 2002 roku na rynek serie ATS, Swarovski ustawił się w pozycji producenta najbardziej kompaktowych lunet. Długość korpusu to 355 mm, waga wraz z okularem zoom to jedyne 1675 g. Zdaje się, że te wyniki nie zostały jak dotąd pobite. Dodatkowo, nowe korpusy zostały ogumowane, co okazało się być bardzo przekonujące dla nabywców i na długie lata zadecydowało o jego wiodącej pozycji.

Na początku, luneta oferowana była z okularami zoom 20-60x o polu widzenia 2.1 st. dla 20x (pozorne 40°) i 1.1 st dla 60x (pozorne 60°).  Pomimo tego, że obraz w okularze 20-60x był na owe czasy wręcz wzorcowy, to użytkownicy często mieli wrażenie niedosytu powiększenia i domagali się więcej.

Ze względu na przyjęte od początku założenie, żeby zaproponować najbardziej kompaktowa lunetę, Swarovski ATS skazany był na kompromisy dotyczące jakości obrazu. Wielu obserwatorów zauważało, że luneta ATS ma gorzej skorygowany obraz niż starsza AT HD, a ponadto Zeiss (85 mm) i Kowa (82 mm) oferowały instrumenty o nieco większej średnicy, ale producenci tacy jak Optolyth i Pentax oferowali nawet 100 mm. To również miało odbicie w lepszej jasności obrazu. Jakie wady ma Swarovski ATS? Powszechnie znana cecha Swarovskiego to bardzo dobre oddanie bieli, a nawet nieznaczne niebieskie zabarwienie obrazu. Moim zdaniem, zabarwienie to jest nienaturalne i wynika z niedoskonałej korekcji podłużnej apochromatycznej (widocznej na obiektach poza płaszczyzną ostrości). Również aberracja chromatyczna poprzeczna (obserwowana na wyostrzonych, kontrastowych przedmiotach) jest najwyższa spośród wszystkich lunet premium. Niemniej jednak, takie zabarwienie sprawdza się dość dobrze w obserwacji ptaków. Spory dotyczące tego,  czy to Swarovski zniebieszczał, czy Zeiss zazielenia, czy Kowa zażółca, są wciąż jednak żywe.

Swarovski ignorował żądania większych powiększeń przez cale lata, a zamiast tego w 2009 roku wprowadził na rynek zaskakujący okular szerokokątny 25-50x W (wide). Jeśli była to odpowiedź na lunety Kowa 88 mm, to bardzo zaskakująca, ale jak się okazało –  bardzo celna. Sam byłem bardzo sceptyczny wobec tego posunięcia, dopóki nie spojrzałem przez lunetę w tej konfiguracji. Pola widzenia są imponujące: 2,4° dla 25x (pozorne 60°) i 1.55 st dla 50x (pozorne 70°). Co więcej, jakość obrazu jest tak dobra, że tracimy czasem poczucie, że obserwujemy przy powiększeniu maksymalnym. To jest po prostu “okular stałoogniskowy o zmiennym powiększeniu”.

Zmniejszenie powiększenia podniosło jakość obrazu, w tym redukcję aberracji chromatycznych, a to przełożyło się też na jakość zdjęć przez lunetę. Digiscoping jest od lat wiodącym zastosowaniem lunety i to Swarovski, jako pierwszy rozpoznał i wykorzystał ten trend. Drogą wyznaczoną przez Swarovskiego poszły wkrótce Leica i Kowa. Dziś zoom szerokokątny to naturalne oczekiwanie ze strony nabywców lunet i opcja taka jest powszechnie oferowana juz w lunetach znacznie tańszych: Meopta Meostar S2 HD, Zeiss Conquest Gavia HD, Vortex Razor HD i Nikon Monarch ED.

Swarovski oferuje też bardzo użyteczne akcesoria fotograficzne i jest od lat liderem wśród lunet do digiscopingu. Możliwości fotografii mamy dwie: używanie aparatu bez obiektywu, z przystawką TLS zakładaną na bagnet lunety i aparatu. Umożliwia to fotografowanie w ognisku głównym, z ogniskową 800 lub 1100 mm. Drugą opcją jest używanie aparatu z obiektywem, a lunety z okularem (projekcja okularowa), dzięki czemu zyskuje się na łatwości montażu zestawu. Wtedy potrzebny jest nam adapter DCB zakładany na okular lunety. Jest on bardzo wygodny i szybki w użyciu z aparatami kompaktowymi, jak i lustrzankami z małym stałoogniskowym obiektywem 35-40 mm. Lunety ATS, ATS, ATM i AT są kompatybilne pod względem mocowania bagnetu okularu, zaś stopka statywowa nie wymaga użycia osobnej szybkozłączki ze statywami Manfrotto. Te drobne elementy znacznie ułatwiają życie.

Kowa Prominar 25-60×88 Fluorite TSN-883

 

Do czasu debiutu opisywanej tu serii lunet 88 mm, Kowa nie była uważana za producenta najlepszych lunet. To tzw. “Wielka Trojka” produkowała najlepsze i najdroższe lunety na rynku. Już wtedy jednak ten stosunkowo młody producent z Japonii od 20 lat oferował lunety i wygryzał liderów w nieco tańszym segmencie. Zmiana sytuacji nastąpiła w 2006 roku, kiedy Kowa wprowadziła serię 77/88. Dzięki zwiększonej do 88 mm średnicy i użyciu kryształu fluorytu w obiektywie, Kowa wkrótce po debiucie została zauważona przez ptasiarzy i mimo najwyższej ceny na rynku, stała się liderem sprzedaży. Większa średnica w stosunku do konkurencji zapewniła wyraźnie większą jasność i rozdzielczość obrazu, a fluoryt pełną apochromatyczność. Kowa 88 mm nie jest przy tym wiele większa od lunet konkurencyjnych: jej korpus ma 345 mm długości, a wraz z okularem zoom waży 1890g. Przez to, że wciąż obowiązywał przekaz marketingowy głoszący, że luneta musi być stosunkowo lekka i kompaktowa, osobom szukającym czegoś mniejszego zaoferowano wersję 77 mm (wpis o lunetach optymalnych). Ta ostatnia nie różniła się tak wiele ceną, więc nie zyskała na popularności. Do dnia dzisiejszego ich poziom korekcji aberracji chromatycznej pozostaje niepobity, a lunety Kowa staniały, zyskując dzięki temu na konkurencyjności.

Luneta ta ma górną śrubę ostrości rozdzieloną na mikrometryczną i makrometryczną. Dzięki temu, ostrzenie przebiega szybko i precyzyjnie, jak również ograniczone są wstrząsy tubusu. Wielu obserwatorów właśnie z tego względu odrzuca mechanizm ostrzenia pierścieniem na korpusie, jaki wylansował Swarovski. Korpus Kowy wykonany jest z estetycznego, lakierowanego stopu magnezowego, nie jest ogumowany, przez co sprawia bardziej klasyczne wrażenie. Podatność na zarysowania oczywiście dotyczy Kowy tak samo, jak i lunet ogumowanych, ale niektórzy uważają, że guma na korpusie lepiej ochroni optykę w razie upadku. Poniewaz wszyscy uzywaja pokrowcow, to moim zdaniem jest to wylacznie sprawa estetyki.

Do lunety dostępne są obecnie 2 okulary zoom: obecny od początku 20-60x (obecnie wycofywany) i wprowadzony w 2013 roku zoom 25-60x. Oba zapewniają wysokiej jakości obraz w całym zakresie. Zoom 20-60x, porównywalny pod względem parametrów z innymi okularami tego typu, charakteryzuje się typowym, dość wąskim polem widzenia na najniższym powiększeniu (2,2°. pola rzeczywistego, czyli 42°. pozornego), a wzrastającym przy najwyższym (1.05 st, czyli 63°. pozorne). Pole ok. 40°. to sprawia wrażenie, że zaglądamy w wąski tunel. Drugi, nowy zoom 25-60x, ma znacznie zwiększone pole widzenia. Na najmniejszym powiększeniu to aż to 2,4°. (pozorne 60°.)  na największym 1,3°. (pozorne 78°.). Lunetę TSN-883 oglądałem ostatnio w konfiguracji z nowym zoomem i jest to znacząca poprawa w stosunku do starego okularu. Pole widzenia jest nawet bardziej rozlegle i przyjemne w odbiorze niż to sobie wyobrażałem. Również dwie soczewki ED znakomicie pełnią swoja role i zapewniają niezwykle czysty obraz. Dodatkowo, nowy zoom ma większą soczewkę okularową, co znacznie poprawia komfort obserwacji, jak i ułatwia wykonywanie zdjęć przez lunetę.

Niestety, jak w każdym okularze tego typu, odbyło się to kosztem podniesienia dystorsji, ponieważ ich ceny są zbliżone, a rynek wtórny zalany starymi zoomami, warto więc zaopatrzyć się od razu w nowy lub szukać starego na aukcjach i zaoszczędzić trochę pieniędzy. Można też używać tych z okularem stałoogniskowym 30x, co jest, moim zdaniem, wielkim marnotrawstwem potencjalu Kowy. Wtedy, lepiej kupić lunetę 77 mm, szerzej opisaną w artykule o lunetach optymalnych.

Unikalną cechą Kowy jest możliwość zastosowania wielu dodatkowych akcesoriów. Ich wybór jest obecnie nawet większy, niż w przypadku lunet Swarovski: adapterów do digiscopingu (PA7, DA10), podłączenia lustrzanek (PZ) i profesjonalnych kamer (VA2B), konwertera x1.6 zwiększającego powiększenie do 35-96x (jest to rzecz bardzo przydatna, jeśli chcemy odczytywać obrączki). Miałem okazję zobaczyć również działanie z konwerterem i mogę potwierdzić to, co piszą recenzenci z zagranicy: jakość obrazu jest wciąż bardzo dobra. Na najniższych powiększeniach można obserwować przy słabym nawet świetle, największe przydadzą się tylko w jasny dzień. Niezwykle użyteczne okazało się przeglądanie odległych ptaków przy powiększeniu 40x, a potem zbliżenie do 80-96x. Myślę, że posiadacze wersji podstawowej lunety powinni przetestować nowy okular i konwerter by upewnić się, czy na pewno warto Kowe zastąpić ATX.

Nikon EDG Fieldscope 20-60×85

 

Optyka z serii EDG to oferta Nikona dla najbardziej wymagających. Być może to niespodziewany sukces Kowa stał się inspiracją dla Nikona, żeby powalczyć z Niemcami o rynek najlepszych i najdroższych lunet. Flagowiec EDG 85mm zadebiutował w 2009 roku, ale w przeciwieństwie do Kowy – w formie opancerzonej. Lunety EDG charakteryzują się stylistyką podobną do obiektywów fotograficznych (co chyba niewielu dziwi), bardzo odpornym korpusem, elegancką mechaniką i śrubą ostrości w formie pierścienia w obrębie korpusu. Luneta jest niestety dość duża, jej długość to 379mm, a waga z okularem zoom to 2360g (2730g w wersji VR). Krótko mówiąc, lunety EDG 65mm przypominają wielkością małe lunety 80mm, zaś EDG 85mm wyróżnia się tak wyraźnie, że dorównuje rozmiarami Swarovski ATX95.

Pola widzenia są na poziomie konkurencyjnych okularów zoom: 2.17st przy powiększeniu 20x (co daje pozorne pole widzenia 43st.), 1,09st przy 60x (pozorne 65st.). Największym minusem tej lunety jest właśnie jej waga i rozmiar. Jest naprawdę długa i ciężka. Jakość obrazu jest oczywiście bardzo dobra – obraz jest bielszy niż w Kowa, Leica i Zeiss, a jednocześnie aberracja chromatyczna utrzymana jest na niższym poziomie niż w lunetach  Swarovski.  Na brzegach jest widoczna nieostrość, której nie ma w lornetkach serii EDG. Do lunety dostępnych jest wiele akcesoriów: okulary stałoogniskowe, adaptery do digiscopingu zarówno z lustrzankami (FSA-L2), bezlusterkowcami serii Nikon 1 (DSA-N1 i DSB-N1), jak i aparatami kompaktowymi (FSB-UC). Z lustrzankami Nikona uzyskujemy nawet pracę elektroniki aparatu. Nie jest jednak dostepny zoom szerokokątny.

Unikatową cechą lunety EDG jest dostępność wersji z wbudowaną stabilizacją optyczną (VR). Testujac ta funkcje i to z najmniej stabilna luneta na wprost, jeden z uzytkownikow nazwal ja: “pstryk i sie nie rusza”. Rzeczywiscie dziala to w terenie i się całkiem nieźle sprawdza. Przy wstrząsach spowodowanych powiewami wiatru czy traceniem statywu, drgania są wyraźnie redukowane. Przy umiarkowanym wietrze, takim co to nie wywala smietnikow ale w terenie irytuje po wlaczeniu VR kompletnie znikaja drgania. jest to wyrazna poprawa, podkreslam, ze drgan nie ma nawet na wysoko wyciagnietej kolumnie statywu. Zauważalny jest zwlaszcza brak uciążliwych mikrowibracji, jakie każdy z nas zna, np. z obserwacji gęsi przy marnym oświetleniu i lekkim wietrze, albo gdy tracamy lunete, a to nosem, a to reka. Wyobrażam sobie, że osoby używające lunety do filmowania ptaków miałyby największą korzyść z systemu VR. Niestety ‘Pancernik Yamato’ – przy dużej masie oraz znacznej długości, jest wymagający, jeśli chodzi o statyw i sam z siebie byłby narażony na drgania. Korpus w wersji VR jest o połowę droższy niż bez VR, co czyni też całą inwestycję bardzo bardzo kosztowną. Jest jednak wielce mozliwe, ze przez ta luneta da sie obserwowac np. z pokladu statku czy samochodu stacjinarnego ale na chodzi w trakcie safari. Takze funkcja ta, choc kosztowna moze byc do niektorych zastosowan bardzo uzyteczna.

Leica APO Televid 25-50×82

Również Leica zdecydowała się odświeżyć swoje popularne lunety APO 77mm w 2009 roku. Jak się domyślam, inżynierowie zdawali sobie sprawę, że w obecnej sytuacji rynkowej, pozostając przy srednicy 77mm, nie bedą w stanie konkurować z lunetami 80-88mm. Zdyskontowali też zainteresowanie rynku okularami typu zoom szerokokątny, jak i przywiaząnie wielu ptasiarzy do kompaktowosci sprzętu. Podobnie jak Zeiss i Kowa, Leica trzyma się górnej, podwójnej śruby ostrości. W przeciwieństwie do Kowy jest pokryta twardą gumową obudową. Przy długości korpusu 325mm i wadze całości 1785g,  luneta jest bardzo kompaktowa i przyciąga uwagę niewyzywającą, klasyczną stylistyką.

Luneta Televid jest sprzedawana wyłącznie z okularem 25-50x, dającym imponujące pole widzenia 2,35st. (pozorne 59st.) i 1,6 (pozorne 80st.). Obraz jest bardzo wysokiej jakości, a pole widzenia bardzo płaskie i daje niezwykłą radość z obserwacji. Na najwyższym powiększeniu, na brzegach obrazu pojawia się niewielka aberracja chromatyczna, niewiele większa niż ta, którą widzimy w Kowie, a mniejsza niż w Swarovski ATS. W przeciwieństwie do Swarovskiego, obraz ma kolorystykę nieco cieplejszą, pododną do tych, jakie są u pozostałych producentów z tej półki cenowej.

Leica oferuje adapter do fotografii w ognisku głównym z bezlusterkowcam. Jest dość prosty, ale drogi, jeśli bierzemy pod uwagę to, że jest to element niezawierający optyki digiscopingu. Jest to bardzo prosta i uniwersalna konstrukcja, bez zbędnych zawiasów i kabelków, co moim zdaniem, jest dużym plusem.

Dodatkowo, w asortymencie Leica dostępny jest też konwerter x1.8, dający z oryginalnym okularem powiększenie 45-90x. W dobrych warunkach oswietlenia obraz z uzyciem konwertera nie wykazuje prawie zadnej degradacji czy spadku jakosci. Ponieważ sprawdza się on w przypadku lunet Kowa, również użytkownicy Leica mogą się nim zainteresować. Jest to kolejna luneta z ciekawą opcją dla odczytujących obrączki. Kompatybilność starszych, srebrnych lunet Leica Televid 77mm i nowych, czarnych 82mm pod względem mocowania okularu, nie jest niestety pełna.

Zeiss Victory DiaScope 20-75×85 T*FL

Zeiss na początku stulecia najwyraźniej pochłonięty był pracą nad luneą Photoscope opisaną poniżej, także dopiero w 2010 roku zdecydował się na odświeżenie lunety obserwacyjnej Diascope. Nowy Zeiss Victory, pokryty twardą, czarną gumą, różni się od obudowanych w metal, starszych wersji: zielonej i srebrnej. Nie miałem jak dotąd okazji obejrzeć tej lunety w wersji 85mm, ani też nie widziałem niestety nowego okularu zoom 20-75x. Widziałem wersję 15-45×65 i Zeiss jest, moim zdaniem, najładniejszą i najbardziej estetycznie wykonaną lunetą na rynku. Podwójna Śruba ostrości znajdująca się na szczycie lunety została zastąpiona pojedynczą, ale pracujacą w dwóch trybach prędkości. Z punktu widzenia użytkownika, jest to odczuwane jako szybkie i niezwykle precyzyjne ostrzenie.

Zeiss jako jedyny producent zdołał odpowiedzieć na wołania ptasiarzy, by udostępnić w lunecie powiększenie większe niż standardowe 60x i najwyraźniej źle na tym wyszedł. Nabywcy preferują okulary szerokokątne i nie dali sie przekonac do unikalnej krotności 3,75x. Uzyskujemy z nim pola widzenia od 2,2st. (pozorne 44st.) przy powiększeniu 20x, do 0,9st. (pozorne aż 67,5st.) przy 75x. Korpus ma 345mm długości, a cała luneta z zoomem 20-75x waży 1970g. Jest woęc nieznacznie większa od Swarovski ATS, porównywalna z Kowa 883. Dostajemy jednak wyraźnie większą niż w Swarovski średnicę, znacznie szerszy zakres powiększeń i towarzysząca temu łatwość dostosowania się do warunków w terenie za podobna cenę. Zeiss Diascope bez watpienia przewyższa Kowa 883 jakością wykonania i kulturą pracy. Według mnie, Zeiss Victory może być tez atrakcyjniejsze niż Swarovski ATS.

Z racji tego, że Zeiss jest najbardziej rozpoznawalny w środowisku astroamatorów i strzeleckim, spośród wszystkich lunet ornitologicznych, to stosunkowo najłatwiej możemy się zaopatrzyć w inne okulary: ortoskopowe, stałoogniskowy szerokokątny, starszy i znacznie tańszy zoom 20-60x, jak i również tani i bardzo dobry zoom Baader Hyperion zoom 24-8mm (dający również powiększenie 20-60x). Dostępny jest tez adapter do digiscopingu i przystawka do podłączenia lustrzanki. Według moich obserwacji, Zeiss znacznie mniej traci na wartości w razie odsprzedaży.

Zeiss Victory Harpia 22-65×85 i 23-70×95

Nowa luneta Zeiss wejdzie do sprzedaży na przełomie 2016/2017. Pierwsze wrażenia opisuję tutaj: nowe lunety premium

Swarovski ATX 25-60×85 i 30-70×95

Jak wspomniałem wcześniej, Swarovski ATS odniósł duży sukces na rynku, choć ze względu na postawione mu ograniczenia dotyczące rozmiarów i wagi, utrzymanie wysokiej jakości obrazu było zadaniem trudnym. W wielu testach terenowych wypadał optycznie gorzej, niż konkurencja: Leica, Kowa i Zeiss. Debiut Swarovski ATX latem 2012 roku pokazał, że można o lunecie myśleć w innych kategoriach, niż dotychczas. Od wielu lat dało się zauważyć trend do projektowania na nowo okularów i uzyskiwania w ten sposób znacznie lepszej korekcji obrazu. Wciąż jednak to obiektyw traktowany był jako rdzeń lunety, a okular jedynie jako jedno z akcesoriów. Bardzo mile mnie zaskoczyła inwencja konstruktorów tej rozkładanej lunety – moim zdaniem, to bardzo przemyślany produkt.

W skrócie, seria ATX to lunety duże, ciężkie i drogie. Lunety pokryte są zieloną, twardą gumą, znaną z wersji ATS. Masa ATX85 to 1910gram przy długości całej lunety 372mm, a ATX95 to 2150gram przy długości 426mm. Dzięki temu, że składają się na pół, są stosunkowo łatwe w transporcie. Swarovski zmienił również kompletnie podejście do zoomowania. Pierścień ostrości i zmiany powiększenia przenieśli na korpus, a to umożliwiło zastosowanie innych rozwiązań w budowie okularu. Dzięki temu, soczewka oczna jest wielka, pole widzenia ogromne, a cała luneta bardzo ergonomiczna w obsłudze jedną ręka, zwłaszcza wtedy, gdy używamy jej jako obiektywu fotograficznego. Pola widzenia to w ATX85: 2,37st. przy 25x (pozorne 57st.) i 1,3st. (pozorne 71st.) przy 60x, zaś w ATX95 1,98st. przy powiększeniu 30x i 1,09st. przy 70x.

Luneta ATX85mm daje zaskakujący obraz, co najmniej porównywalny z Kowa 88, lecz pod pewnymi względami lepszy, a pod innymi też i gorszy. Większa wersja 95mm jest po prostu nie do pobicia! To, co w innych lunetach jest na granicy rozdzielczości i sprawia pewien dyskomfort w obserwacji, w ATX95 jest widoczne jasno i wyraźnie. Przeglądanie gęstych stad ptaków w słabym świetle i znalezienie tam potencjalnych rzadkości, staje się znacznie łatwiejsze. W internecie można znaleźć wiele entuzjastycznych opisów tej lunety i moja opinia nie odbiega od wszystkich innych. W ATX95 widać więcej i lepiej niż w jakiejkolwiek lunecie konkurencji. Składają się na to dwa czynniki: największa dostępna średnica obiektywu oraz najlepszy dostępny okular. Podczas zbiorowego testowania lunet w Nysie, dla  ATX95, aż 70% obserwatorów powiedziało, że jest ona najlepsza i zdecydowanie warta swojej ceny, dalsze 20% uważało, że mimo, iż jest najlepsza, nie zapłaciliby za nią 13,000 zł.

Moim zdaniem, różnice ceny między obiektywami 85 i 95, nie są na tyle duże, by trzeba było oszczędzać. Warto kupić największą, jaka jest możliwa. Luneta 95mm jest jednak o 5,5cm dłuższa i o 200g cięższa, więc w przypadku osób, które dużo podróżują, chcą wysokiej jakości obrazu i nie traktują fotografii priorytetowo, warto rozważyć zakup 85mm. Wersja 65mm skierowana jest raczej do podróżników.

Dodatkowo, ponieważ w serii ATX moduł obiektywu jest znacznie tańszy niż okularu, możemy sobie pozwolić na zakup dwóch: większego 85 lub 95 do obserwacji stacjonarnych i mniejszego 65mm z zamiarem używania go w podróży. Kupując dwie lunety Zeiss czy Leica, zapłacilibyśmy nieco więcej.  Zatem osoby, które chciałyby mieć lunety różnej wielkości do różnych zastosowań, tym bardziej powinny się zainteresować systemem ATX. Dla dwójki ornitologów zakup dwóch ATX może być bardzo kosztowny, więc zakup dwóch korpusów innego producenta i okularów z zoomem szerokokątnym może być korzystniejszy. Co ciekawe, luneta ATX65 (339mm, 1585g) pod względem masy z trudem może konkurować z niewiele gorszą, a tańszą o prawie 3000 złotych ATS65 (370mm, 1370g).

Czy ATX ma wady… Moim zdaniem, tak. Słabością lunet Swarovski pozostaje niestety aberracja chromatyczna, o której wspominałem przy opisie lunet ATS. Nie jest to typowa dla tanich lunet kolorowa aureolka (wynikająca z aberracji podłużnej), ale wada ta jest widoczna przy największych powiększeniach, poza tym daje też wyraźniej niebieskawe zabarwienie obrazu nawet niż ATS. Co ciekawe, najbardziej widoczna jest w pochmurne dni, mniej zas w sloneczne. Dla osób uczulonych na te wadę, może to być problem, warto więc przetestować Swarovskiego i upewnić się, czy im to przeszkadza. Nie zmienia to faktu, że przy 95mm średnicy widać więcej i lepiej i jest to luneta zdecydowanie godna polecenia.

Swarovski zawsze był liderem fotografii przez lunetę, seria ATX zaś jest zoptymalizowana właśnie pod zastosowania fotograficzne. Dostępny jest adapter DA umożliwiający podłączenie nawet kilku dużych aparatów z obiektywem (działają zarówno lustrzanki, bezlusterkowce jak i aparaty kompaktowe, lecz pod warunkiem posiadania odpowiednio małej soczewki przedniej obiektywu). Do użycia z aparatami bez obiektywu nadaje się zaś nowy typ adaptera TLS, będącego w istocie obiektywem APO 30mm (wersja do lustrzanek APS-C) i 25mm (wersja do bezlusterkowcow mikro 4/3). Jakość zdjęć zrobionych za pomocą tych adapterów jest niesamowita. Jednak to ze względu na łatwość założenia i zrobienia zdjęć, muszę uznać ATX za najlepszy dostępny na rynku system do digiscopingu.

Ostatnio wprowadzony został na rynek extender x1,7, dający z lunetą 95mm powiększenie 120x. Kosztuje podobnie jak podobny od Kowa i Leica i daje bardzo dobrą jako obrazu w dolnym zakresie powiększeń – 40-90x. Powyżej powiększenia 100x traci swoją przydatność.

Kolejnym interesującym dodatkiem jest unikatowy moduł BTX umożliwiający obserwacje dwuoczne. Z lunetą 95mm daje stałe  powiększenie 35x i rewelacyjny wręcz obraz. Jestem wielkim fanem obserwacji dwuocznych – zwłaszcza podczas wielogodzinnego przeglądania stad i liczenia ptaków pozwala zachować większą koncentrację jak i oczywiście daje niesamowite wrażenia. Mam wielką nadzieję, że obserwacje dwuoczne upowszechnią się w ornitologii. Cala luneta w konfiguracji BTX 95mm waży 2760g i kosztuje ok. 19.000zł.

Akcesoria ATS i ATX są niekompatybilne miedzy sobą.

Lunety fotograficzne

Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o lunetach równie kosztownych, co trudnych do porównania z innymi, bo przeznaczonych do specjalnych zastosowań.

Zeiss Photoscope 15-45×85.

Luneta zadebiutowała w 2008 roku. Wydaje mi się, że jest wciąż dostępna, więc zamieszczam ją w tym zestawieniu. PhotoScope ta ma dwie absolutnie kluczowe i unikalne cechy, które wymagają podkreślenia. Zoomowanie odbywa sią za pomocą zmiany ogniskowej obiektywu, okular zaś ma stałą ogniskową i towarzyszące temu ogromne, stałe pole widzenia 70st. w całym zakresie, zwłaszcza na najniższym powiększeniu, gdy w zoomach szerokokątnych osiągamy 50-60st. Siedemdziesięciu stopni nie oferuje żadna inna luneta. Drugą, jeszcze bardziej pożądaną cechą, jest układ optyczny rozszczepiający obraz między ocular (70%) i apparat (30%). Dzięki temu, możemy obserwować i fotografować jednocześnie.

Niestety, to bardzo drogie urządzenie nie znalazło wielu nabywców, zapewne dlatego, że powstało po prostu za wcześnie. Zintegrowano bowiem lunetę z aparatem cyfrowym, kiedy jeszcze aparaty znajdowały się w fazie znacznych i szybkich unowocześnień. Photoscope zawiera archaiczną, z punktu widzenia obecnej sytuacji na rynku, matrycę CCD 7MPix. Użytkownicy zdawali sobie sprawę z tego ograniczenia i woleli kupować lunety obserwacyjne, a aparaty wymieniać wraz z postępem technologii cyfrowej. Na przestrzeni kilku lat, wielu moich znajomych “przesiadało” się na nowy aparat co 1-2 lata. Kupując drogiego Photoscope, nie oszukujmy się, takiej możliwości by nie mieli. Miejmy nadzieję, że Zeiss nie zniechęcił się do Photoscope trwale i jeszcze zobaczymy lunety tego typu. Duże pole widzenia, wraz ze względnie małym powiększeniem i możliwością robienia zdjęć w czasie obserwacji, sytuuje tego Zeissa jako idealną lunetę dla podróżników. Z mojego doświadczenia w egzotycznym terenie, nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z równoczesną obserwacją ptaków przelatujących oraz przeglądaniem odległych i rzadkich w tym samym czasie. Musimy ustalić więc priorytety, a dla większości birdwatcherów, numerem 1 będzie lornetka. W większości przypadków dla lunety nie będzie w ogóle czasu w terenie, ani nawet miejsca w plecaku. Specyfikacja Zeissa pokazuje, że sytuacja ta może wyglądać nieco odmiennie: możemy mieć lunetę o parametrach nieodbiegających znacznie od lornetkowych. Pole widzenia Zeissa to 4,6 stopnia, czyli tyle, ile mamy w popularnej lornetce Tento 10×50. Do tego całość jest zintegrowana z teleobiektywem 600-1800mm. Takie urządzenie diametralnie zmienia sposób obserwacji ptaków na wyprawie. Jak dla mnie, byłby to idealny, ogólnoużytkowy instrument do birdwatchingu turystycznego. Mam wrażenie, że rynek fotograficzny dojrzał na tyle, że możemy używać tego samego aparatu na przestrzeni 10 lat, a dodatkowo filmowanie przy użyciu współczesnych matryc cyfrowych stało się powszechne. Będę kibicował Zeissowi, by wypuścił kolejny PhotoScope.

Kowa Telephoto Lens  500/5.6 Spotting Scope

Panasonic i Kowa Telephoto 100mm

Producenci optyki dla ornitologów od lat zdają sobie sprawę, że fotografia przez lunetę wciąż zyskuje na popularności. Różni producenci podchodzą do tego zagadnienia w różny sposób. Kowa wkrótce po wspomnianych wcześniej lunetach fluorytowych i zestawach do digiscopingu, wprowadziła również fluorytowy obiektyw manualny o średnicy 100mm, który dzięki zastosowaniu dodatkowych akcesoriów może mieć parametry: 350/4, 500/5,6 i 960/9,6. Możliwe jest też dokupienie dedykowanego pryzmatu, jak i dowolnego okularu serii 880/770 i używanie Telephoto Lens jako lunety 100mm.

Ten teleobiektyw charakteryzuje się przystosowaną do użycia w terenie wzmocnioną obudową oraz podwójnym mechanizmem ustawiania ostrości, mającym zapewnić należytą szybkość pracy w czasie obserwacji oraz znaczną precyzję w czasie fotografowania. Pomysł Kowy, by zaoferować największą dostępną na rynku średnicę, a jednocześnie umożliwić składanie dużej i nieporęcznej lunety, jest bez wątpienia dobry. Jednak realizacja tego pomysłu, jak i zapewne cena, nie przełożyła się na sukces rynkowy i sprzęt ten pozostał niszowy. Ze względu na średnicę, jedynie omawiana tu Kowa 100mm ma jakieś szanse nawiązać konkurencję zATX95. Niestety nie jest ona w ogóle promowana jako sprzęt obserwacyjny ale jako specjalistyczny obiektyw do fotografowania, a zwłaszcza filmowania z dużej odległości. Na targach Bird Fair pokazane były 2 instrumenty w połączeniu z aparatami, nie było jednak możliwości przetestowania wersji obserwacyjnej. Wielka szkoda, bo bardzo jestem ciekaw, jak wypadłaby w takim porównaniu z ATX – zarówno w konfiguracji obserwacyjnej, jak i fotograficznej. Trzeba przyznać, że te same założenia optymalnej foto-lunety składanej, zostały zrealizowane przez firmę Swarovski w sposób znacznie bardziej zrozumiały dla nabywców, a odniesiony sukces ATX nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem.

Posted in Lunety, Sprzęt and tagged , , , , , , , , , , , , , .

3 Comments

  1. Ja bym Kowę 773 też umieścił w tej kategorii. Swarovski ATM80HD z okularem 20-60x jest tylko i wyłącznie do niej jaśniejszy. Jakby jeszcze do Kowy włożyć nowy okular 25-60x to jej przewaga nad Swarkiem ze starym zoomem byłaby pewnie jeszcze większa.
    Ale zestawienie bardzo fajne i przydatne.

  2. Artykuł bardzo dobry i ….chyba jedyny w polskim języku na ten temat. Mogłeś wspomnieć jednak o ostatnich nowościach
    Swarovskiego, zwłaszcza tym binocularze. A i podbijacz powiększenia w swarku robi on 120x powiększenie co czyni go największym na rynku lunet obserwacyjnych.po wejściu do sprzedaży trzeba będzie zrobić porównanie który extender mniej ,,niszczy “jakość obrazu kowa czy swarovski. A może jeden pies

  3. Pingback: Najlepsze lunety do obserwacji ptaków – wzrokowiec.com

Comments are closed.